lampiony
Komentarze: 0
Saburyn powiódłszy za nim zamyślonym wzrokiem, zbliży! się do spoconego i zzjajanego, z zapałem w oczach a komendą kotylionową na ustach Rakowicza, i uprowadził go nieznacznie na stronę.
— Po co wy się jego nie wystrzegacie? — mówił cicho wskazując wzrokiem dawnego towarzysza broni, — przecież to człowiek... ambitny...
Rozpoczynały się tańce. Część towarzystwa poważniejszego rozjeżdżali się do domów. Pani Domicela serdecznie wycałowawszy policzki Dobrticzowej i nagadawszy się z nią do syta o dawnych, lepszych, panieńskich czasach, zbierała się też do odwrotu. Ale panna Klorencya dręczona ciekawością, pod pozorem obejrzenia efektu różnokolorowych lampionów, ciągnęła ją na poufne zwierzenia do ogrodu, chcąc się dowiedzieć o rywalce zajmujących szczegółów.
Biedna ofiara, której oczy kleiły się do snu, wymawiała się protestując żałośnie.
Dodaj komentarz